***(Czasem...)
Czasem
dopada mnie myśl,
że życie spędziłem
na Plaży Omaha,
zdumiony, że trwam
wśród złośliwych pocisków,
odwlekając szturm,
aż zrobiło się
późno.
Wypatrywałem
schowanych wrogów,
przeczuwając, że pomoc nadejdzie,
ale po czasie. W sam raz,
by spisać straty i rozpakować
proporce na honorowe
uroczystości.
Zastanawiałem się,
kto mi ułożył plan akcji
i wyznaczył posterunek.
Gdy obok padali towarzysze broni,
ze zdziwieniem stwierdzałem,
że wciąż oddycham
i podziwiam swój kawałek
nieba nad morzem.
Już wcześniej
miałem pewność, że wrogowie
zawsze chowają się
w kryjówkach,
a przyjaciele zawsze odchodzą
znienacka. Wiedziałem też,
że takie dni,
jak ten, na Plaży Omaha
nie kończą się
nigdy.