Wiersz o sobie
że zachodzące Słońce
jest z tej samej materii,
co robaki w jabłku,
a jednak zrozumienie świata
wymykało mi się,
jak gepardowi zwinna
antylopa.
Dziwiłem się,
że umiemy ugotować
zupę z kwarków,
ale spoglądając sobie w oczy,
nie potrafimy dostrzec
samych siebie.
Bywało,
że w biały dzień
śniłem sen,
który wyprowadzał mnie
z zatęchłego labiryntu
liczb i praw,
a wprowadzał
do dawnego pokoju
gier i zabaw,
w którym odzyskiwałem władzę
nad orbitami planet,
kształtami bezludnych wysp
i ścieżkami tygrysów.
Ich czarne paski
na pomarańczowym futrze
łatwo było narysować
nawet świecowymi
kredkami.