Modlitwa
Twojej prawdziwej twarzy,
wiedząc,
że bezosobowa światłość
jest w środku tak samo
pusta,
jak ciemność.
Nie wierzyłem w milczenie
zalegające
wzdłuż górskich dolin
i trajektorii planet,
a przykładając ucho
do kory dębu,
zawsze miałem nadzieję
na Słowo.
Twoje linie papilarne
zasypał piasek,
ale oceany
wciąż szumiały,
zapomnianą opowieść
o początku.
Wierzyłem,
że nie po to mozolnie,
przez wieki,
wymyślaliśmy Ciebie,
abyś teraz
miał nas zostawić
na pastwę pustych rytuałów,
pędzących galaktyk
i marnych pociech układanych
przez psychologów
na etacie.