Edgar Degas „Absynt”
i smutno. Może i dobrze,
że chociaż lamka z absyntem
prawie pełna.
Za daleka perspektywa,
by zajrzeć wam w oczy,
ale tak chyba lepiej,
bo nie ma potrzeby
zbyt drobiazgowego malowania
wyrwy
po waszym życiu.
Teraz już wiem,
jak wyglądają ludzie
na obrazie,
cierpliwie czekającym
na oplucie
w domu aukcyjnym
w dostojnym Londynie.
A ty mistrzu
tłumacz się teraz,
że chciałeś namalować
miłość do człowieka,
a nie pochwałę rozpusty
i występku.
Są rodzaje piękna,
jak twój widok
z kawiarni na Place Pigalle,
który boli,
nawet po wypiciu
czegoś mocniejszego.