***[moje miasto...]
zadbany rynek
a dalej slumsy
tam nawet wiersze - wszystko oszczane
śmierdzi gorzałą i tanim tytoniem
ciałem kobiety którą każdy już miał
moje miasto
trzy ulice na krzyż
biel śniegu
który szybko przesiąka
plwociną puszczoną pod nogi
niczym stek bluzgów
jakby świeżo zdrapanych ze ścian i bram
przystankowych wiat
gdzie każdy jest podróżnikiem w czasie
a czas jak to czas
lubi okręcić się wokół drzewa
zapętlić drogi wokół drżących szyn
spaść z nieba
nie do końca lotnym ptakiem
na ten sam brud
z którego kiedyś wyszedł