PIOŁUNÓWKA
z każdym dniem coraz dalej od siebie
dryfowały pośród ścian
które zdawały się domykać przymałą przestrzeń
posuwając się codziennie o krok w stronę lampy
wyznaczającej centrum wszechświata
żadna z kobiet nie przeciwstawiała się ruchom
jakby nie widząc szans w starciu z materią
ścierały się coraz częściej iskrzyło i dało się słyszeć bezradność przy próbach obrania tego samego kursu
matka strofowała córkę
o długość wziętych nie wiadomo skąd wioseł
o to że wzburzona ich ruchem woda
nie pozwala jej skupić się na sobie
córka chciała popłynąć
rozpędzić łódź tak aby przebiła ściany
uwolnić światło i powietrze
nie słyszeć raniących ją słów
wypełnić uszy śpiewem ptaków
nasycić oczy zielenią
podzielić szczęście na pół
ale matka nie chciała żadnej z tych rzeczy
wiecznie niezadowolona ucinała śmiech
jak niedokończony żart spalony jeszcze przed pierwszym ruchem języka
rozgniatając pety w popielniczce z jeleniem
w chmurze dymu niby za zasłoną opędzała się jak od much od dobrych duchów
i pogodnych dni
które tylko czekały na zaproszenie