NADZIEJA II KLIMTA
gdzie życie tam śmierć
tak różne jak różne bywają żywioły
ich owoce spadną przedwcześnie
albo przejrzeją marszcząc swoje ciała niby śliwki
co to prędzej zaschną
niż odpuszczą gałęzi
nie zawsze ten który sieje zbiera żniwo
kobieta przy nadziei
chyba płonnej
skoro żniwiarka choć bez kosy
wtulona w jej suknię pochyla głowę
nad wypukłością brzucha
to jak wyrok
który zapadł nie ogłoszony
bez oskarżeń
które jak gniew przyjdą po żalu
teraz modlitwa lub płacz
pośród bizantyjskich złoceń
jest ich tyle jakby artysta chciał przekupić śmierć
zaprzeczyć faktom
rozgrzeszyć siebie za występek
którego dopuścił się na muzie
albo ukryć przed światem
nadchodzącą żałobę