ćma w abażurze
Iga odkłada swój czas na później
przesypia zegary i kalendarze
miało to pomóc ale czucie nie ustaje
coś kłuje i rwie
niepokój
śni jej się pociąg
mija ją z hukiem w każdym oknie ta sama twarz
jakby na potwierdzenie każdego straconego dnia
i tych przyszłych
bo wagony nieustannie wypływają z jeszcze niezbadanej ciemności
rozrywajac krzyk na sylaby
będzie nimi szafować za dnia
ale nie zagłuszy drżenia szyn odrastających pod prześcieradłem przesiąkniętym chłodem nocy wyczekiwaniem dnia
kiedyś położy głowę w poprzek
tak żeby nie widzieć oświetlonych okien
coś przemknie z hukiem
wstrząśnie nią strach ale ucichnie razem z furkotem
tuk tuk tak tuk tuk tak wyryte na skórze jak dotyk którego zabrakło
choć tyle wokół rąk to nie ma komu popchnąć wskazówek
rozebrać dni z deszczu i mgły
nicią babiego lata powiązać sensu z istnieniem