martwa rzeka
wiekowy ojciec wiekowa matka
budzę się w nocy
i nie mogę oddychać
mamie myli się już świat
tacie słowa uciekają
podpowiadam im czas i miejsce
nazywam deszcz
a oni patrzą
coraz bardziej senni
przesypiając wszystkie wskazówki
cisza budzi niepokój
dlaczego nie złorzeczą nie kaszlą
muszę sprawdzić czy oddycha
ojciec matka
wtuleni w gęsi puch
powoli szykują się do odlotu
jeszcze klucząc między południem a północą
zawracają jakby się nagle rozmyślili
w pół drogi
pół zamiaru
krążącego już po innych orbitach
ciągle myślę o śmierci
i nie starcza już czasu
na życie
moje
odstawione na jutro pojutrze
coraz bledsze
przezroczyste jak skóra na starczej dłoni
gdzie zasychające żyły
powoli zapominają
co niósł z sobą nurt