drzewo życia
rozsypię się we wierszach
jak deszcz majowy w ziemię
by wpleść w korzenie drzewa
moc słowa i zieleni
co w nerwach liści szumi
pokorą i zachwytem
nad wspólnym zmysłem ludzi
gdy noc umiera świtem
jak strofy tych co czują
pod nogą twardość czerni
i piórem kolorują
zmęczony oddech ziemi
a jednak mimo astmy
i krwi co rzeką płynie
wstajemy wciąż po zachwyt
liryka w żyłach żyje
patrz . włosy mam zielone
a w oczach błękit nieba
bo życie jest szalone
szaleństwa nam potrzeba
przyjdź tutaj pod konary
poezji wrosłej w drzewa
znajdź to najbardziej stare
i spróbuj z nim zaśpiewać
niech noc się tak zasłucha
aż księżyc połknie gwiazdy
a świat wyszepcze cicho
sekrety boskiej łaski
.
jestem naturą czyjegoś boga
w ludzką naturę mocno ściśniętą
w chaos tętniący na życia progach
w których pobrzmiewa kosmosu tętno
a mi to wiedzieć? po co? gdy czuję
jak się obracam w osi chaosu
spadając miękko na dół i w górę
do ostatniego siwego włosa
jestem pobożna w swym własnym dziele
bycia naturą ponad grzech świata
w którym już bogów bywa niewielu
a ten co umarł już nie powraca
.
roztańczyła się na niebie
chmur pierzastych defilada
maszerując wprost przed siebie
tam gdzie słońcu hołd się składa
ale księżyc ten zazdrośnik
wszedł po cichu na błękicie
i dorzucił chmurom cierni
w czarną dziurę wrzucił skrycie
teraz niebo się czerwieni
niczym lico młodej panny
która utonęła w ciemnej
pustce serca niepoznanej
a ja marzę o obłokach
co dopłyną do przystani
w której wieczną miłość spotkam
co nie mami i nie rani
.
http://bibsy.pl/MFME2N0H/true
http://bibsy.pl/VByeisk1/bibsy-pl