amok
wrogich synaps uwięzienie
by móc spokój znów odzyskać
piórem które naprzemiennie
spływa miodem lub pogardą
dla tych priorytetów świata
które rosną we mnie darmo
by trucizną łez oplatać
możność postrzegania wokół
tego co mnie chorą czyni
gdy jak więzień w słów amoku
czerpię inkaust prosto z ziemi
.
słowo to broń obosieczna
każdy może owej użyć
lecz czy warto bronić piekła
aby szatanowi służyć
kiedy można lekką ręką
namalować przestrzeń nieba
i w pejzażu ukryć piękno
smaczne niczym bochen chleba
wypełniony dobrym ziarnem
będzie karmić głodne usta
dzieląc racje nawet z diabłem
który skrył się w głębi lustra
.
czasem wychodzę z mroku
czując potrzebę światła
staję u twego boku
i jestem taka jasna
jak głębia twoich oczu
wpatrzonych w moją postać
pozwalająca poczuć
miejsce w którym pozostać
mogłabym całkiem śmiało
gdyby nie mrok co kusi
inwersji mojej małość
kradnącej światło duszy
lecz czasem walczę jeszcze
i z światłem trzymam sztamę
dopóki przy mnie jesteś
uczę się wciąż na pamięć
spojrzenia spod powieki
w którym cała się skrywam
świat staje się daleki
a ja jestem prawdziwa
.