Kolorystycznie skłócony
Czerwoność i czarność kotłują się w mózgu.
Te wściekłe kolory tak dziś mi potrzebne.
Świat nagle przyspiesza, nabiera hałasu.
Ja wciągam powierzę, na zapas zawczasu.
Czerwoność i czarność kotłują się w żyłach.
Gotuję się cały i mięśnie napinam.
Do skoku, do boju by krzyczeć wygrywać.
Z agresji kolorem ja wszystko przeżywam.
I już mnie tu niema i na raz tu jestem.
Czerwoność zagina mą czasoprzestrzeń.
Czarność na pędza popędy i żądze.
Mięśnie napina zabija rozsądek.
Czerwoność i czarność kotłują się w płucach.
I gardło ściskają by gniew głośniej wyrzucać.
By nie wypłyną ze mnie za w czasu.
I krzyczę gdy trzeba i narobić hałasu.
I wnet się pojawia brązowa frustracja, i
żółta nienawiść mój mózg wnet przerasta.
Jak grzyb i jad sączy że przegram,
i strach różowością mą duszę wnet nęka.
Obrazy wnet widzę że spokój niebieski,
daleki i jest dla mnie.
I zieleń dobroci też mnie nie ogarnie
I wzmaga się czerwień agresji,
głęboko gdzieś we mnie.
Bo prawda choć biała daleka ode mnie.