na skrzydłach ważki
jestem ważką złotoustą
zwisam na gałęzi lata
i w jeziora patrząc lustro
wciąż podziwiam obraz świata
co nad wodą łąkę ścieli
z kwiatów wonnych i kąkoli
pozwalając się weselić
mimo smutków poswawolić
i niebieskim skrzydłom lecieć
ponad taflą ciemnej wody
tam gdzie słońce w oczy świeci
nieskończoną skrą urody
tej materii magii pióra
co pozwala rzeźbić strofy
gdy z jeziora się wynurza
król poetów czarnobrody
a ja kłaniam się mu nisko
czułkiem w czułek dźwięczę srebrnie
chcąc mu oddać prawie wszystko
oprócz złota które pięknie
na mych ustach cicho świeci
z latem chłonąc refleks wody
którym karmią się poeci
chciwi magii i urody
.
zwisam na snów pajęczynie
niczym ćma złapana w nocy
przez magika który płonie
wiarą w siłę swoich mocy
a ja walczę jak gladiator
siłą dłoni gaszę świecę
i niepomna piór zwątlonych
po spełnienie dalej lecę
pajęczyna niczym bungee
trzyma mnie nad snów przepaścią
tam gdzie demiurg chce do bandy
przyprzeć mnie i wziąć na własność
to co siedzi w mojej głowie
kiedy droczę się z księżycem
w górę biegnąc po posłowie
jak ćma w stronę świecy lecę
i niech nikt nie pyta po co
bo odpowiedź pod powieką
tajemniczą jest tęsknotą
i fantazją snów człowieczą
. fantasmagorie .