Dzień powszedni nie wybredny
Który to z kolei atrament mi nie powie
Jednak pewna myśl ma mój dozgonny podpis
"Kup ich już tak kilka na zapas i na zdrowie"
Pamięć moja jest dobra jak zimna herbata
Którą po zgubieniu głowy wlewam w gardło
Bez cukru więc zwykle gorzka jest ta debata
Moich kubków smakowych na które to los padło
Melatonina narkotyk mego umysłu
W nocy ułaskawia we dnie katuje
Ach kiedy ja dotarłam do tego pomysłu
Że to właśnie od zgryzot mnie uratuje ?
Życie teraz to muzyka co szepcze krzykiem
Kwiatkiem uderzy połaskocze drutem
Ja jestem tylko w koszyku małym kotkiem
W rękach rzeźbiarza miedzianym dłutem
Czemu mój zegarek zawsze się spóźnia ?
Ja wiem on jest różowy a mój czas leniwy
Tryb życia już nazbyt się rozluźnia
Z łóżkiem nie tylko łączy mnie wzrok tęskliwy
Znów usechł mi kaktus tak to już bywa
Żal mi jego i siebie zarazem
Nowych przykrości na konto przybywa
"C'est la Vie" kończę wywód frazem