A capella w pustym teatrze
Smutek szlocha jednak radość się śmieje
Mieszają się łzy słodkawe z świstem kosy
I nikt nie wie co naprawdę się dzieje
Wcześniej człowiek szuka celu i sensu
Dziury w całym bezkrwawego konsensu
Ta sztuka nie ma widowni ni reżysera
Nawet szarego rysu scenariusza
Lecz szuka się wyjścia mimo moskitiera
On tylko faluje i się nie porusza
Czemu by nie ustać i zobaczyć co się stanie
Czy boleści zawsze muszą być mile widziane
Ja zaś na tej scenie jestem za kurtyną
Zasiadam na nowym niewygodnym fotelu
Słucham milczenia serca - kwitnie byliną
Przestrzeń stracona w wyniku fortelu
Nic to złego być miłym sobie mignięciem
Życie zdaję się już wymarłym zajęciem