Odejście
W dzień po śmierci, jak zwykle, wstała wczesnym ranem
I chciała podlać kwiaty, bo przecież był lipiec,
Chciała porządek zrobić, posprzątać po stypie,
Chwilę się zagapiła i... przeszła przez ścianę.
Chciała zamieść podłogę i nakarmić koty,
Różnych robót, bez skutku co raz się chwytała,
Lecz co jakąś rzecz brała - ona nadal stała
Bez ruchu - niewrażliwa całkiem na jej dotyk.
Po chwili miała tego już serdecznie dosyć,
Bo trzeba przyznać, że to przyjemne nie było.
Nawet lustro w sypialni niecnie ją zdradziło:
Nie odbiło, gdy przed nim poprawiała włosy.
- Własne sprzęty mnie nie chcą, to już odejść trzeba -
Pomyślała - Oj, ciężka nieboszczyka dola!
Pożegnała się z kotem (drugi gdzieś tam polazł)
I poszła z ciężkim sercem do Boga, do nieba.
.