Arrasy
Na dworcu kasa biletowa,
W niej kupię bilet pierwszej klasy,
Bo chcę pojechać do Krakowa,
Zobaczyć Wawel (w nim arrasy).
Wróg może podle sobie knować,
Może produkcja spaść melasy,
Lecz ja pojadę do Krakowa,
Zobaczyć Wawel (w nim arrasy).
W siateczce dynda pasztetowa
Oraz zwyczajnej krąg kiełbasy.
To na kanapki do Krakowa,
Gdy będę patrzył na arrasy.
Jak Zygmunt August je kupował,
Bona robiła złe grymasy,
A dziś mnie ciągną do Krakowa
No i na Wawel – te arrasy.
Niestety przerwa śniadaniowa,
Właśnie zamknięto wszystkie kasy...
Gdzie kupię bilet do Krakowa,
Żeby popatrzeć na arrasy?
Nadeszła skądeś Mamoniowa
I wrzeszczy, że powstają masy,
A ja chcę jechać do Krakowa
Żeby popatrzeć na arrasy.
Podobno chwila jest dziejowa
I w Sejmie jakieś są hałasy,
Więc nie czas jechać do Krakowa
Nie czas się gapić na arrasy.
Lecz nie zniechęci mnie jej mowa,
Za kwadrans znów otworzą kasy
I kupię bilet do Krakowa,
Bo czeka Wawel (w nim arrasy).
Chociaż pospieszny Czersk – Kudowa
Spóźnia się ostatnimi czasy,
On mnie dowiezie do Krakowa
Bym ujrzał Wawel (w nim arrasy).
Warto by wierszyk podsumować,
Dać jakąś pointę dla okrasy...
Może jak wrócę już z Krakowa.
Dziś nie mam czasu, bo arrasy.
.