Rozpłynąć się
I znowu jest noc letnia. Zapach traw skoszonych
Niesie się ponad ziemią, a świetlików roje
W krzakach pozapalały maleńkie lampiony.
Jezioro cicho pluska. Ziemia tchnie spokojem.
Na ziemię patrzy księżyc, a z nim gwiazd miliony.
Już wzięli muzykanci instrumenty swoje -
Grają żaby i świerszcze, a do tego czasem
Huknie sowa i głos jej niesie się nad lasem.
Trwa cisza rozgadana, że aż w uszach dzwoni.
Ach! Usiąść przy kimś bliskim i ciszę tę chłonąć,
Patrzeć, jak księżyc ściele srebrny pas na toni,
Albo słuchać jak żaby skrzeczą unisono,
Trzymać ciepłą i gładką rękę w swojej dłoni,
Głaskać lekko po włosach głowę przytuloną
I niech nic się nie zmienia! I niech trwa bez końca
Ta noc - taka niewinna, ale tak gorąca.
Być tak pośrodku świata! Gwiazdy świecą w górze,
A pod nami dysząca letnim ciepłem ziemia.
Nie pragniemy spełnienia, bo spełnienie zburzy
Ten spokój. Dając w zamian fale uniesienia.
Trwaj chwilo, jesteś piękna! Czas nam się nie dłuży,
Bo przystanął w zachwycie. Niech nic się nie zmienia,
Aż w końcu roztopimy się w ciszy. Aż sami
Będziemy wonią trawy, pluskiem fal, gwiazdami...
.