Pomoc psychologiczna
Krótkie noce lipcowe, jak miody lipowe
Jakimś szumem zawrotnym napełniają głowę.
Ciemna noc szła przez pola, świeciły gwiazd roje,
Koncert świerszczy napełniał dziwnym niepokojem.
Gnało ją nad jezioro i poszła po plaży,
Skąd słyszała gitarę i pieśni żeglarzy.
I gdy oni przy ogniu wesoło śpiewali,
Przyszła do nich. A ogień także w niej się palił.
Noc i powiew wilgotny dzienny upał chłodził
I niosły się daleko melodie po wodzie.
Złote gwiazdy spadały z nieba wprost do wody
I pragnieniem płonęła szóstka oczu młodych,
A w tych oczach widziała co chwilę na nowo,
Że ona jest jedyną tej nocy królową.
Trzy razy szła w jezioro, aż do główki kei
I było jej tak dobrze. Z każdym po kolei.
A kiedy powróciła do domu z wakacji,
To matka ją zabrała do jakiejś fundacji.
Tam nią zajął się jakiś niski, gruby człowiek
I mówił, że skrzywdzili ją tamci panowie,
Lecz gdy ona podpisze mu jakieś zeznanie,
Załatwi jej lekarza i odszkodowanie.
A jej wtedy przypomniał się tylko plusk wody,
Pieszczoty, pocałunki i blask oczu młodych,
I pieśni, które z nimi przy ogniu śpiewała...
I nic nie powiedziała, ale pomyślała:
Taki facet paskudny, brzuchaty i mały
Nigdy jeszcze nie przeżył w swoim życiu całym
Takiej nocy upojnej, jak ta przy jeziorze,
Pełnej gwiazd spadających. Cóż on wiedzieć może?
.