od zera
które miało mi być schronem
czy prawdziwym? tego nie wiem
na głos tego nie wypowiem
co się w mojej głowie kłębi
od wieczora aż do rana
jakby chciało spaść do głębi
najgłębszego rozpoznania
po co mi to wszystko było
jaki cel istnienia rzeczy
z których budowałam miłość
by na koniec móc zaprzeczyć
że to wszystko nic niewarte
a co warte nie wiem jeszcze
ciało schronem jest upartym
chciwie wchłania wciąż powietrze
po co mi to wszystko? nie wiem
od wieczora aż do rana
wciąż próbować dojść do mety
najgłębszego miłowania
.
świat wewnętrzny to jest siła
której marazm nie pokona
nim kieruje czysta miłość
póki siła tkwi w ramionach
by utrzymać przekonanie
że to wszystko jest coś warte
trzeba własnej duszy kamień
kruszyć mocą lekkich pragnień
i trenować wiarę w siłę
tego co się w środku mieści
bo to mocy jest przywilej
pełen tajemniczej treści
.
jest taka siła która pozwala
w odbiciu lustra siebie zobaczyć
jakby raz pierwszy kiedy nieśmiałość
pęczniała siłą pierwotnych znaczeń
gdy ją spotykam w ciemności nocy
patrząc w głąb siebie jak w taflę lustra
czuję jak ciało nabiera mocy
a cała reszta staje się pustką
w każdym wymiarze dopóki widzę
jakim odbiciem lustro mnie darzy
jest obrzydliwie szczerze bezwstydne
i pełne prostych dziecięcych marzeń
.
nic nie zatrzyma obłędu świata
to nasza karma życia przekleństwo
z którym rodzimy się w śnie wariata
pełni nadziei i pełni męstwa
a świat otwiera przekrwione oczy
prosto w iluzję patrząc nadziei
jakby próbował jeszcze zaskoczyć
manewrem który zbrodnie podzieli
na obietnice raju po ziemi
gdzie wszystko będzie czego tu nie ma
i gdzie będziemy bosko szaleni
by móc ponownie zacząć od zera