kiedy opadnie kurtyna
byłam postacią wieloplanową
tą pełną buntu i pełną skruchy
zawsze na końcu w środku i obok
jak wytłumaczyć wielowarstwowość
i jakim piórem psyche opisać
by móc pozostać w środku i obok
koniec wymodlić by był jak cisza
która mnie wabi końcem spektaklu
granego z szałem i dozą skruchy
z góry i na dół z wiatrem bez wiatru
we wszystkich aktach minionej sztuki
.
czerwone . zielone . żółte i niebieskie
mam myśli wieczorne malowane freskiem
od dołu do góry w poprzek niczym zorza
na życia palecie czuję wizji pożar
.
jutro to czas niezmierzony
choć dziś nieodkryty jeszcze
i w pędzie życia szalonym
wciąż mnie przyprawia o dreszcze
jaką mnie twarzą powita
i czy uśmiechnie się do mnie
dobrego zdrowia da przykład
zostawi migawki wspomnień
jutro ten cud możliwości
i szans w przelocie chwytanych
jest obietnicą miłości
której najświętszy sakrament
na przekór trwać wciąż pozwala
czarnym nad wyraz prognozom
które historia powtarza
na całym świecie . tuż obok
.