Aby nie być nocą
Lampa świeci się wśród mroku, a ja deszczu ciągle słucham.
Krople dzwonią w tafli szyby, rozchlapując się na pył,
są jak człowiek, który umarł sam nie wiedząc po co żył.
Ciemna noc, o straszna noc, mrok gęstnieje w każdej chwili,
my też czernieć zaczynamy, choć za słońcem serce kwili.
Wiatr słowikom w gardła wcisnął ich wspaniały ptasi śpiew,
żaden protest z ust nie wyjdzie, darmo smutek, darmo gniew.
Czy więc damy się poczernić, kiedy światło jeszcze w nas?
Zapal lampę, przetnij mrok - już najwyższy na to czas.
Rozświetl szarość wokół siebie, osusz nieba gorzkie łzy.
Skoro wszystko się pogarsza, to bądź lepszy chociaż ty.
Czarna noc, ach ciężka noc, jak wytrzymać w samotności,
kiedy wszędzie blasku brak, kiedy zewsząd wrzód ciemności?
I nadzieja tylko w sercu: może jednak będzie jaśniej,
może znów doczekam brzasku, może ogień nie zagaśnie.