Żadnych ciastek /18/
błysk fali zrozumienia
gdy Bóg moje życie odmienił
choćbym miał wszystko na sumieniu
jeszcze nie zwątpię
w przebaczenie…
najpierw diagnoza
zlekceważenie
minione długie lata
choroba się nasila
nie mam ubezpiczenia
okulistyka kosztuje
wtedy zostaje modlitwa
i zamyślony głęboko lekarz
***
***
Jesteś ochrzczona. Nie wybierałaś sobie wyznania. Nam je narzucono. Mnie też. Nie wiem, czy wybrałbym katolicyzm. Gdybym miał wybór. Kraje katolickie? Bieda z nędzą. Z walki z religią uczyniłem sens. Bo co z tego, że oczy są zdrowe, gdy przez nich na duszy cierpimy. Nie chcesz chodzić tam. Dobrze wiesz. Tylko dla zadowolenia rodziców jesteś tam. Wiesz, że tam nikogo nie ma. Że Bóg nie wysłuchuje modlitw. Że jest taki paragraf: “nieudzielenie pomocy”. Wielokrotnie, recydywa. To tak, jakbym spłodził 8 miliardów dzieci, a potem żadnemu nie pomógł. Wiesz, że cuda i uzdrowienia to błąd statystyczny? Nie. Znacznie mniej. Ludzie jeżdżą od rekolekcji na następne. Pielgrzymują wszędzie, gdzie się da. Myślą, że gdzieś zostaną uzdrowieni. I nie są. Płacą pieniądze. Autokary, obiadki, oprowadzanie, dewocjonalia. Kupują na potęgę. Sacrobiznes się kręci. Mama od 47 lat chora. Była w Medjugorje i nic. Jeździła wsżędzie. I nic. Bo są choroby nieuleczalne. Na szczęście rzadkie. Jak to jest, że przestępcy nie mają sumienia. A mama, Ty i ja nic nie zrobiliśmy. I nie można nam nic zarzucić. Bo skoro taka zła jesteś, to czemu nie zgłosisz się na policję? Skoro takie “straszne” masz grzechy, to zadzwoń na 997. I osądzą cię, odsiedzisz parę lat i oczyścisz duszę. Potem wyjdziesz i znowu będziesz “strasznie” grzeszyć. I znowu cię posadzą. Jako recydywistkę. Nie rokującą poprawy. Posadzą cię na dłużej. I tak będziesz wracać do końca życia. Przesada? Może. Czasem groteska i absurd wyzwala. Nie pójdę nigdy do spowiedzi. Choć żona się wkurza. Chora jest bardzo. I nic jej nie pomaga. Ani modlitwa, ani leki, ani terapia. Mi tak samo. Cóż mi po oczach, skoro życie sensu nie ma. Cóż mi po zdrowiu fizycznym. Że mogę chodzić i pracować. To co się dzieje na świecie, nie ma sensu. Mówię ci. Wiem, masz inne zdanie. Zazdroszczę. Bo ludzie mi zazdroszczą, a nie mają czego. Bo źle się ożeniłem. Nie byliśmy sobie pisani. Miałem urojenia. Że to ta. Że miłość przyjdzie po ślubie. Nie przyszła. Dobrze, że dzieci też nie nadeszły. Płodzenie w nieskończoność. Życie przekazujemy? Śmierć przekazujemy. Okruch szczęścia i morze lęków, depresji i wszelkiej nędzy. Dziś posiadanie dzieci powinno być zakazane. Najpierw badania genetyczne. Jeśli coś mam w genach, to zakaz płodzenia. Trzeba to przerwać. Lepiej poświęcić szczęście jednej osoby niż skazywać kolejne dwie lub więcej na nieszczęście. Jeszcze Kościół ci powie, że jak masz dzieci, to nie mają wcale gwarancji zbawienia. Koszmar. Jeśli tego nie czujesz, to dobrze. Bo wiele już przez te niemal pół wieku w piekle widziałem. I rodzony ojciec powiedział mi, że “nie masz prawa żyć”. Bo jestem Inny. Czuję więcej i inaczej rozumiem, dlatego bardziej cierpię…
Nie ma wyjścia. Bóg wcale nie ratuje. Większość nie będzie uzdrowiona. Może nawet zbawiona. Są tacy, nazywam ich “tradycuesze”, wyznawcy “pustego nieba”. Że niby wszyscy będą potępieni. Nie wierz im. Nie ufaj. Nie daj sobie zniszczyć reszty życia. To tylko władza, seks i biznes. Kościół ma cię gdzieś. Nie zależy im na Twoim szczęściu. Gdy tylko umrą ci, dla których jeszcze chodzę do kościoła, przestanę. Nie chodzi o apostazję. To tylko cyrk, to nie działa. Można podpisać papierek, że się odchodzi i nadal być w głębi duszy zniewolony nimi. Lepsza jest apostazja wewnętrzna - wyrzekasz się Kościoła, szukasz prawdy o Bogu na własną rękę, może wybierasz inne wyznanie, inną religię, albo zostajesz ateistką. Ale nie występujesz formalnie, szkoda się denerwować. Ja codziennie modlę się o wolność od ludzi Kościoła. Tak. Jezus może i tak, choć też mam zastrzeżenia do tego, co nieraz mówił, ale Kościół - nigdy więcej…I wtedy otwiera się pole. Jakieś zatrzaśnięte mocno drzwi, jakieś tajne wyjście, jakaś cegiełka, której wciśnięcie powoduje otwarcie więzienia. Bo z religią nie ma żartów. Wielu się zabiło, wielu zamknięto w szpitalu dla nerwowo i psychicznie chorych. Jeśli Jezus nie żyje, to nic tego faktu nie zmieni. I szkoda życia na urojenia. A jeśli żyje, to czemu nie reaguje? Bo wolność? Brednia. Czasem trzeba wszak chorego bez jego zgody zapakować w kaftan i w pasy zapiąć, żeby ratować jego i otoczenie. Pozbawić wolności dla jego dobra. Dlatego mówienie, że Bóg szanuje naszą wolność to wymigiwanie się i brednia. Jeśli morderca chciał zabić Nastkę, to Bóg - gdyby istniał - zaniechał pomocy. I to wielokrotnie. Na Ziemi żyło dotąd sto miliardów ludzi. I osiem teraz. Ilu osobom pomógł? Żadnej. Taka jest prawda? Obym się mylił. Obym nie miał racji…
***
gdy ciemność paszczę rozwiera
pod nogami pali się ziemia
policzki wstydem płoną
i samobójstwo chcesz dokonać
gdy mrok gęstnieje coraz większy
i myślisz że nie ma już nadziei
tylko pięć minut wytrzymaj
potem kolejne i tak trwaj
aż wieczorem po dniu ciężkim
zaśniesz snem sprawiedliwej
zaiste nie wierzę że jesteś grzesznicą
tak ci wmawiali ci na mównicy
ciągali do spowiedzi
niech się z nienawiści wyspowiadają
sąsiedzi…
jesteś dobra i mądra
jesteś cudowna…
i nigdy nie słuchaj tych
co dołują
grzechy wmawiają
a sami życie mroczne mają
choćby piekło mnie pochłonęło
nie chcę żadnej spowiedzi
przed pogrzebem…
***