Ziolniona jasiań
Zielóne pola łod rónklów i bruksi,
brok pozwozić , zlotruje sia, a żywam
mus jyśc.
Chibko, abo szepleflam wszystko
Słónko swyci, jekby sia łusniychało,
ziolniona jasiań tlo pomnianiało
Zimne deszcze i tako samo zietrze.
Grosz w zielóne ?
Dej zielóne- mało mom!
Ech śwat est szalóny jek cias.
Dzie?
Tam gdzie tintawe só dangi
nie ziam- w zielóne grom
Ciykowy ten śwat.
Pola zielone od liści buraczanych,
zwierzęta lubią brukiew.
Zjedzą szybko, albo łyżką wszystko.
Uśmiechnięte słońce jakby latem pachniało,
wełnianą jesienią szybko się zmieniało
Zimne deszcze i takie same dreszcze.
W zielone grasz?
Daj mi- zielonego mało mam!
A świat jak czas pędzi na złamanie karku,
Może tam gdzie atramentowe są chmury
nie wiem- w zielone wciąż gram.
Ciekawy ten świat.
I znów godziny zamieniły się w mgły,
minuty ubrały w szron sny.
Kałuże stłuką mrozom makijaże,
po tamtej stronie niemożliwej
i łące tu jeszcze prawdziwej.