o przyjaźni
oświadczam, tym dłońmi ściskającymi skroń
powodem mych trosk przyparta do muru
z głową zniżoną dziś składam broń
można mnie nazwać dzielnym żołnierzem
z bitewnymi bliznami jak po stadzie lwów
dziś jednak z poluźnionym żołnierskim kołnierzem
brakuje mi sił by na polu walki stanąć znów
wasz głos w mej głowie jak bęben dudni
jak ryk zwierzęcy, echo w bezdennej studni
krzyk niemal fizyczny, sieje zniszczenie
tonem donośnym prosi o usłyszenie
choć tonący w nurcie rzeki błaga i woła
wypatrując dzikim wzrokiem ratunkowego koła
tak wy pod taflą znikacie z niemym krzykiem
a ja wraz z wami, zabita własnym nieskończonym wysiłkiem
szwy na ustach, kajdanami skute dłonie
mój wzrok was powoli nie rozpoznaje
jedynie widzi to wszystko, co w was płonie
a to cios za ciosem śmiertelnym zadaje