JA
Sytuacje z życia musiałam tłumaczyć sobie na prozę
Ostatnio zaczynam myśleć, że może to moja głowa
Chociaż ta myśl budzi we mnie głęboko ukrywaną grozę
Dlatego też nic dziwnego, że w chwilach stresu
Gdy niepokój i lęk zjadają mnie jak dzikie bestie
Uciekam zawsze do mojego azylu, do tego notesu
Bo w ten sposób lepiej zrozumiem męczącą mnie kwestię
Jednak oprócz wyżej wymienionych jest we mnie coś innego
Coś co mnie kąsa, nie daje się cieszyć z prostoty pisania
Jeszcze jeden demon, który cicho nakłania mnie do złego
Każe mi stanąć przed lustrem i wygłaszać okrutne kazania.
Znajduję sentencje, które są dla mnie jak w twarz uderzenie
Słuchając muzyki, czytając książki, nawet czasem surfując po sieci
I z tyłu głowy, bardzo cicho, acz wyraźnie, słyszę skomlenie
Dlaczego JA nigdy na to nie wpadłam? Toż moja twórczość to wiersze dla dzieci.
Zazdrość, zawód, rozczarowanie - to potwory, które mnie ciągle kąsają
Zabierają mi radość, wenę, odbierają dostęp do jedynego uzdrowiska
Wszystko to, kim jestem i co tworzę, z gęstym błotem mieszają
Bo JA nigdy nie ubrałam czegoś tak pięknie w słowa jak twórca mojego znaleziska
Wszystko co wypłynie spod mojego pióra jest oczywiste, typowe
Czuję się jak porażka, gdy to, co stworzę, nie jest rymowane
Więc zamiast pisać to, co czuję i myślę, zawracam sobie głowę
Czy zrymowanie -owe i -owę jest społecznie akceptowane?
Tak się staram, żeby to, co wypowiadam, nie było populizmem
Żeby było warte czyjegoś czasu, choć nie dotrze do żadnego krytyka
Powoli zaczynam myśleć, że moja liryka jest mechanizmem
Tarczą zegara, który powoli, acz nieubłaganie tyk-tyk-tyka.
