słońce
przeszywające me ciało aż do samych kości
jednak niezwykle uparta ma głowa
nie da mu nigdy nawet dojść do słowa
gdyż tak jak zimą wiatry wiosenne
tak jak w chłodny dzień słońce promienne
przez nikogo przeto niespodziewane
jednakże zawsze z radością zostaje przywitane
ta dziewczyna na ławce chce być jak oni
chce by z niej czytać niczym z otwartej dłoni
chciałaby zawsze miłego przywitania
a może po prostu pragnie kochania?
słońce zawsze obecne nic nie oczekuje
nie wymaga od nas nawet głupiego 'dziękuję'
świeci dla ludzi jasno i wyraźnie
pod jego okiem rodzone są wszelkie przyjaźnie
nigdy nie znika i nas o tym zapewnia
że nawet w deszczu, nawet gdy w nocy pełnia
ono tam jest, daleko - lecz z nami
żebyśmy się nigdy nie mogli poczuć sami
lecz czy o słońcu myśli ktokolwiek?
czy kiedyś zostało zapytane o cokolwiek?
co w głębi czuje, czy przed kimś się otwiera
czy może samotność mu czasem doskwiera?
czy słowo dziękuję dla niego jest znane
czy zapewnione, że owszem, jest przez nas kochane?
a gdy świat niebieskim się mu zdawał
gdy czuł, że wyrwany mu serca cały kawał
gdy chmury przysłoniły go jak noc czarne
gdy zwątpił i poczuł, że wszystko poszło na marne
gdy odważył się poprosić cię szczerze
o dłoń pomocną, o kilka rzeczy w ofierze
nimi zaś obecność, nimi zapewnienie
nimi człowiek w kim moc zapuścić korzenie
co wtedy się stało, co robiłeś wtedy
by słońcu pomóc w chwili najgorszej biedy?
więc przyznaj się sam przed sobą, o świecie drogi
czy popatrzysz raz w niebo, zamiast pod swoje nogi?