Uniwersum
swego indywiduum”
Christian Hebbel
Noc, godzina druga
i wrażenie, że byłem tu od zawsze.
Nad skrzypiącą klawiaturą,
pod gwiazdozbiorami prześwitującymi
przez sufit.
W tę samą noc i godzinę,
po tej samej stronie ekranu,
na granicy życia. Na granicy bytu.
Dalej już nic. Nic ludzkiego.
Tak mówią. Tylko przestrzeń niema,
w której przeszłość i przyszłość
nie istnieją,
pożarte przez Kosmos
zimny i głodny,
z wampirzą twarzą
ulepioną z gwiezdnych konstelacji
i mojego spokojnego
lęku.
I nadzieja, że za chwilę
otworzą się drzwi
i zjawi się on. Mistrz
w wymiętej todze.
Nie wiem, właściwie dlaczego
miałby tak pretensjonalnie
wyglądać?
Siadając w fotelu,
rzuci parę zwięzłych uwag,
które wyjaśnią mi wreszcie
to wszystko.