dotknij mnie tam gdzie jestem...
słońc zaszło
rzeczy potłukło o czas nieskończony
zatapiam jesienne usta w dojrzałym winie
u zmierzchu wciszam oddech w bicie godzin
w szarość skrzydeł płomykówki
jak motyl przypięta na blejtramie życia
wyrywam się wciąż
i szukam jasnej twarzy
nie ginie to co przemija
nie trwa szczęście co bywa chwilą
mija tylko człowiek bo zrudziałe ogniwa
nie utrzymają wrzeciądze zdążą
odpaść przed wschodem
w cieniu siebie się zwijam by jeszcze raz skraść zielone jabłka
i raz jeszcze być płochą dziewczyną
z malinami na ustach