Na wirażu
lodowate spojrzenia,
rzucane ukradkiem.
Metaliczny zgrzyt,
przesuwanej na siłę,
sprężyny czasu -
traci swoją wytrzymałość,
zacina się coraz częściej...
Każdy dzień ginie bezpowrotnie
na szafocie
beznamiętnych nocy.
Dlaczego tak oddaliliśmy się
od siebie?
Dlaczego odpychamy miłość,
nie ufamy jak kiedyś?
Układanka pustych gestów
i nieczułych słów.
Twoje, moje usta -
są jedynie śladem na brzegu
szklanki lub filiżanki.
Smaku pocałunków nie pamiętamy od dawna.
Spopielałe "ja", rozbite "ty"...
Chwytamy dłońmi resztki marzeń,
zamiast siebie przytulamy
wspomnienia - zimno i pusto...
zasypiamy w najdalszych krańcach łóżka,
przykryci chłodem słów i myśli.
Odszukaj moje dłonie, serce.
Kochaj od nowa
spojrzenie i dotyk,
na dzień, na sen,
bez słów, znów...
Przecież nie potrzebujemy
nic więcej...