Wspomnienie zimowego poranka
Jakoś tak krzywo, bokiem.
Nie, nie mogę powiedzieć,
że się rozgościł,
raczej, że szukał sposobu
na przetrwanie.
Próbowałam mu się lepiej przyjrzeć.
Półprzezroczysty, niewyraźny.
Mało mieliśmy dla siebie czasu.
Stanowczo za mało.
Wyciągał ku mnie
swoje sześć ramion -
nadaremnie.
Nawet nie zdążyłam zauważyć
kiedy bezpowrotnie
przeistoczył się w kroplę wody
i znikł pomiędzy szorstkoscią
a miękkoscią mojej rękawiczki.
Maleńki, mało istotny,
niepozorny płatek śniegu...
a jednak udało mu się
przyciągnąć moją uwagę.
Na zawsze stał się częścią
dzisiejszych wspomnień.