Cias jesiania
Furały łgi septembra niebam.
Ćkliwe tropsie, zawdy i aż.
Wciórkam mus zdójrzyć, zadrzeniały cias.
Koponki zaro zlotruje októłbra zietrz,
kautkom łostozio, jam zakscie deszcz.
Kiedajszo pora i dzisioj droga dali.
Kulas za kulas łojstygo lata
i eszcze tyla chtóram am nie znam.
Loty podniebne wrześniem utajone,
jak zmysły szkliwe i zawsze zmartwione.
Drzewom żłobienia zepsuje październikowy dreszcz
Trzeba się spieszyć już rdzewieje czas.
Dobrym duszkiem zostanie, nim zakwitnie deszcz.
Drogą idę, noga za nogą.
To, co było i teraz jest,
I ciągle jestem przed drogą.