Lato
Żniwa uż zaro, eszcze siułka,
bo po dwudziestam drugam julu.
Gbury kosami rznyli zboże, kobziyty za niam
w snopki ziójziali.
Bez pora dniów łóne na polu doschnóńć
musiali.
Chałupa- am machluja! Cisza i zietrz.
Do żniw jeszcze chwilka.
Gospodarze tną zboże po dwudziestym drugim lipca, kobiety za nimi idą w snopki wiążą.
Przez parę dni na na polu one schną.
W moim domu nie może przestać dzień.
Mój dom zanosi się dziecinnym śmiechem
Miłość znów otula padający drzew cień.
Na widok kota pies zamerda ogonem.
W moim domu- nie to nieprawda!
Na zwykłe cześć i do widzenia,
wiatr i cisza, niczego już nie ma.
A wszystko inne niosę ze sobą.
Do domu- drogą.