Motyle
Lekki dotyk wystarczy, by ją uszkodzić.
Pęcherze pojawiają się wszędzie,
i pękają, prześcieradło całe we krwi.
Bo bandaże i opatrunki przesuwają się, przyklejają zasklepiając,
i rano trzeba je zrywać, by zrobić nowe.
Dziś chmury odpoczywają, niebu dając długość jednolitą.
Mgły i deszcze krok za krokiem nie idą,
słudzy wierni jesieni.
Tylko rys astrów spóźnionych,
grobów liści spotkaniem zdziwione,
wolne jak one.
Tam gdzie ławki kasztanowe snują się bezwolne.
Z klombów pożółkłych złocieni,
prosto w twarz słońcu patrzą,
duchom wiatru, śpiewu czerwieni.
Motyle znów zatańczą na łące
Różą zakwitną po nocy ciemnej,
Kwieciem innym a jednak tym samym,
jak uśmiech dziewczyny za pierwszym razem.