Królowa i Błazen
On demonom koronujący tiarami ze złota
Ona zbierająca szlachetne kamienie
Którym Pan zmatowił blask, zabrał lśnienie.
Pani szukała, deptała drogi,
Zasiała kwiaty kojące trwogi
Lecz Pan jakby głuchy krocząc ślepo
Zadeptał kwiaty panieńskim stepom.
Pani siłami swemi postawiła mury
Które przeto okalały niebiańskie chmury
Lecz Pan tknięciem jednym bez krzty ogłady
Zburzył strzelistych gmachów arkady
Ona królowa na nędznym tronie
Dumna w chwale, tonąca w koronie
On błazen mianowany
Lecz bliżej nikomu nie był on znany.
Dwoje ludzi z których jedno
Uchyliło doń serca sedno
Drugie zgrabiło, do cna zniszczyło
To co w dawnym sercu pogorewało, tliło.