w muszli zamykam miriady czasu
w każdej ciszy w każdej szczelinie usamotnienia
kiedy odnajduję z bliska zapach moich rzeczy ukochanych
dzisiaj rano po przebudzeniu
przez piaskowe zasłony prześwitywało Słońce
w kwadracie okna tańczyły cienie liści dzikiego wina
a na dalszym planie kołysały się strzeliste ramiona topoli
słyszałam oddech pocałunków lecz nie odnajdywałam smaku
jak w niemym kinie zatrzymany czas
strącał w zapomnienie ostatnie drżenie ust
monochromatyczna gałązka dzikiej róży
na pożegnanie wkłuwała w poduszkę łzy
a w cierniowej pościeli tańczył bezsensowny ból
co noc zmywam jego ślad deszczem moich rąk