gdy apetyt na życie gaśnie...
znikam
zanikam na jakiś czas
pożegnam jednych innych zostawię
na stałe
nie zawsze mam tak że wychodzę na dłużej
cieszcie się przyjaciele
odchodzę
rozrywam chaos na strzępy
zamykam w kufrze rozmowy splątane
szepty zawiłe
pijmy więc zdrowie dam i waletów panowie
za nasze i wasze odnowy
za ideały na dnie kieliszka
za owacje z bliska i byle dalej
od lustra za twarze
czterdziestoparoletnie na karku
wychodzę tak staro zapewne
w połowie najlepszej zabawy
bez żalu
bo
umrzeć jest trudno gdy
pije jeszcze but stary
w pewnym sensie już za ciasny od wiosny