Różowe kuleczki
o siedemnastej, co oznajmiał
za każdym razem zegar,
ten zielony , co stał na półce.
Wtedy wiadomo już było,
że wróci pijany i wściekły.
Brałaś mnie więc na kolana,
aby starannie i z tkliwością,
przekazać mi swój strach
i nasączyć spokojną rozpaczą
z powodu życia, które Ci uciekło,
jak za krótkie i za chłodne lato,
bez poziomek i ciepłych wieczorów.
Posłusznie przyjąłem twój dar
i jak to dziecko, poszedłem
do swego pokoju. Z Twojego lęku,
ulepiłem różowe, miękkie kuleczki,
które powkładałem sobie do głowy.
Weszły, co do ostatniej, bez oporu.
Kolorystycznie pasowały mi do mózgu,
więc nikt nie zauważył różnicy.