dopełniacz
świetlonych słońcem . spadają w ziemię
by w korytarzach ludzkich umysłów
barwić się ogniem jak dzikie plemię
i tylko taniec łagodzi płuca
rozdętych ego psychomaterii
które od wczoraj chcą wskoczyć w jutra
rozkorzenione macki histerii
a ja wyciągam ręce do nieba
staję na palcach wołając głośno:
dopełniaczówek proszę się nie bać
dopóki skrzydła u ramion rosną
niech każdy ranek będzie nadzieją
że świat się stanie Arką Przymierza
w krwi wykąpaną ludzką potrzebą
na tafli świtu co w przestrzeń zmierza
.
tyle ukrytych miejsc mamy w sobie
krzyczących ciszą biegnących myśli
których korkociąg mąci nam w głowie
w czas obiecując nowe sny wyśnić
a ja mu wierzę ot . tak na słowo
bo wciąż mam wiarę chociaż przeklętą
w serca kryjówce baśń tworząc nową
w ukrytych myślach uprawiam piękno
i celebruję w środku istnienia
to co mnie trzyma mocniej niż wino
choć czas upływa ja się nie zmieniam
wciąż pozostaję zielną dziewczyną
z wiankiem na głowie i wina dzbanem
myśli trawionych wnętrzem empatii
że to co dobre warte kochania
aż do ostatniej wersów litanii
.