Aktor, Lustro, Scena – Samotność i Spotkanie
Teatr jednego aktora, forma teatralna pozornie prosta, a jednak niezwykle wymagająca, skupia się na pojedynczym aktorze, który w samotności na scenie kreuje wielość postaci, emocji i narracji. Trzy elementy: aktor, lustro i scena, stanowią metaforyczny trzon tego gatunku, ujawniając jego głęboką złożoność i potencjał ekspresji.
Aktor w monodramie jest jednocześnie narratorem, reżyserem i całym zespołem aktorskim. To na jego barkach spoczywa ciężar całej opowieści, całości emocjonalnego spektrum i fizycznej ekspresji. Nie ma wsparcia innych aktorów, brak jest możliwości interakcji fizycznej, co wymusza na nim niezwykłą precyzję i mistrzostwo w posługiwaniu się ciałem, głosem i mimiką. Staje się on jednocześnie obserwatorem i obserwowanym, twórcą i stworzeniem, w ciągłym dialogu ze samym sobą, rozdzierając swoją osobowość na wiele fragmentów, aby ożywić świat przedstawiony. To samotna podróż w głąb ludzkiej psychiki, wymagająca nie tylko talentu, ale i ogromnej dyscypliny i samoświadomości.
Lustro, często obecne w monodramach, choć nie zawsze fizycznie, pełni rolę symboliczną. Jest metaforą samorefleksji, konfrontacji z własnym „ja”, z wewnętrznymi demonami i pragnieniami. Aktor, patrząc w lustro (lub w jego symboliczny odpowiednik – np. w odbicie w wodzie, w oczach widza), konfrontuje się ze swoją kreacją, weryfikuje autentyczność emocji, poszukuje prawdy w granej roli. Lustro staje się świadkiem jego wewnętrznej walki, miejscem, gdzie granica między fikcją a rzeczywistością staje się płynna i nieostra. To w nim odnajduje zarówno siłę, jak i słabość swojej kreacji.
Scena, pozornie pusta przestrzeń, w monodramie nabiera szczególnego znaczenia. Staje się ona areną wewnętrznej walki, przestrzenią, w której aktor buduje swój świat, manipuluje czasem i miejscem, kreując iluzję rzeczywistości. To na niej samotnie tworzy atmosferę, napełnia ją emocjami, buduje napięcie i rozładowuje je, kierując uwagę widza w pożądany sposób. Scena jest nie tylko tłem, ale integralną częścią opowieści, jej niemym, ale potężnym współtwórcą.
Podsumowując, monodram to fascynująca forma teatralna, w której aktor, lustro i scena tworzą nieodłączną całość. To minimalistyczna, a zarazem niezwykle ekspresyjna forma, pozwalająca na głębokie zgłębienie ludzkiej psychiki, na odkrycie złożoności emocji i na spotkanie z samym sobą – zarówno dla aktora, jak i dla widza. To samotność, która prowadzi do spotkania, cisza, która krzyczy, prostota, która porusza.
~ Pióro Amora ~
© XXI.VII.MCMXCI
.......
Bełkot aktora /Sonet ~ № 175
Cisza jest półmrok... niedopalony pet
Szklanka koniaku i cygaro się tli
Ze zdjęć wcielenia KRZYCZĄ... nie to ich szept
Stuk... garderoby zatrzasnęły się drzwi
.
A on... ten w lustrze co zapomniał roli
Jak mim powiedzieć coś wciąż usiłuje
Głośniej... nie słyszę... tak wiem jak to boli
Dramat z dramatem się przetasowuje
.
Posłuchaj... ej ty... twe myśli gdzieś błądzą
W szaleńczym tempie obłędem niesione
Popatrz na siebie... co inni powiedzą
Spasuj nim wszystko zostanie stracone
.
Masz przecież wciąż szyk i dobre maniery
W garść się weź w końcu do jasnej cholery
~ Pióro Amora ~
© XXV.V.MMXXII
Bełkot aktora II /Sonet ~ № 176
Szyk mam maniery to prawda... i jeszcze
Ten chaos w głowie co myślami targa
Słyszysz jak FRUNĄ... dobrze już nie krzyczę
Spójrz popatrz na mnie widzisz martwa warga
.
Pytasz czy żyję... nie wiem a jak myślisz
Stój nie uciekaj... nie znasz odpowiedzi
A co gdyby nie... to od tak mnie skreślisz
Nie bo ty to ja... lecz który tam siedzi
.
Dwa w jednym niczym promocja w markecie
Który z nas droższy... pewnie w jednej cenie
Powiadasz że nie... do chrzanu to życie
Co w roli wciąż trwa powiedz... jestem cieniem
.
W teatrze siedzę półmrok lustro scena
Jestem tu teraz poza nim mnie nie ma
~ Pióro Amora ~
© XXVI.V.MMXXII
Bełkot aktora III /Sonet ~ № 177
Bredzisz majaczysz ponad miarę brandy
Widzisz i mefir* znów ci podpowiada
Ciągle powtarzasz takie same błędy
Wokoło ciebie wszystko się rozpada
.
Popatrz spójrz na mnie widzisz to twe oczy
Wejdź tam głęboko na dnie jest odpowiedź
Powiedz co widzisz... FACETA CO WRZESZCZY
Spokojnie odpuść jak aktor to powiedz
.
Jestem spokojny nie gram... tak... już siedzę
Dostrzegam tylko te oczy zmęczone
Błazna makijaż w odbiciu tym widzę
Usta z uśmiechem na twarz przyklejone
.
Kurtyna spadła... i nie jest wspaniale
Cóż... źle czy dobrze to żyć muszę dalej
~ Pióro Amora ~
© XXIX.V.MMXXII
- sobie
*mefir – niszczyciel