Bożym oddechem szumią brzozy...
szumią brzozy,
od frontu tchnie
wolą Ojca.
W oddali nieco,
i trochę we mgle
– próbuje skryć się
niepewność.
Tam za zakrętem
znanym nie od dziś
pasą się krowy rok cały.
Tuż obok korytem
mocno już starym
płynie rzeka Fulda,
która nie wiosną,
lecz z końcem stycznia
zwykle rozlewa się w łąki.
Dopiero, co chciałem odejść stąd,
gdzie szlaki są z dawna przetarte,
ale mi wiatr nie pozwolił
trzaskając drzwiami przed nosem.
Następnie szedł gdzieś
raz jeden i drugi, i trzeci.
Potem wracał na palcach,
a za nim szły śpiewy kosów.
Zostanę więc tutaj jeszcze
przez chwilę
– zostanę do lata
lub zimy następnej,
a może do czasu,
gdy wieczność się przeleje
bezmiarem w ślady mych kroków...