metamorfozy
od słów gniewu i zawiści
będzie mógł się wyswobodzić
i na nowo świat ten wyśnić
w czystym oknie stanąć rano
w promień słońca wpleść firany
niedomówień które barwią
świat ten nasz niedoskonały
lecz kto wolny ten zrozumie
że ów strach co mieszka w tobie
lustrem jest nieporozumień
co odbija gniewne fobie
zasłaniając okno cieniem
beznadziei i pogardy
dla tych co w wolności zewie
odnaleźli źródło prawdy
kto uwolnić się pozwoli
od zawiści i słów gniewu
z sobą będzie mógł pogodzić
chęć pokuty i cud grzechu
dualności kontynentów
na niebieskim płaskim globie
w którym smutne serca nerdów
napełniają się bezsłowiem
.
słuchaj wiatru w polu szczerym
jak na trawie gra muzykę
o historii której dziennik
jest przyrody spowiednikiem
tam gdzie ziemi mieszka prawda
zapisana krwią milczenia
chcąc doczekać się poznania
spraw ukrytych w strefie cienia
jakimże człowieku jesteś
marnym prochem na słów wietrze
gdy paszkwilem barwisz przestrzeń
co oziębia ludzkie serce
więc się z wiatrem weź za bary
serca kamień rzuć na trawę
której miękkość cię zabarwi
byś prastarą odkrył prawdę
że to wielkim cię nie czyni
a historia cię potępi
za te słowa bez przyczyny
i robienie trąby z gęby
jak Trąbalski gdy zapomniał
że się znalazł w porcelanie
i podeptał sztukę do cna
chociaż nie chciał zostać chamem
to z przypiętą łatką został
między zapomnienia wiatry
porzucony jak riposta
która przeczy słowom prawdy
w polu szczerym gdzie wiatr wieje
bez podtekstów i zawiści
muzykalną trawę siejąc
bez skażonych fałszem myśli
.
spadać chcę na miękkość słowa
wierna swoim ideałom
by odmienność uszanować
i zachować wersów stałość
w rytmie pełnym dynamiki
kolorami zabełtanej
i pomimo słów krytyki
nie dać się zamienić w kamień
bo z kamienia łez nie będzie
ani śmiechu w barwie oczu
chociaż pióro moje nędzne
chcę byś bicie serca poczuł
abyś wpadł na filiżankę
mocnej weny kiedyś z rana
i pozwolił się zabarwić
ulotnością grafomana
co poczucie ma poety
w chwilach pełnych codzienności
gdy ratując się od śmierci
śpiewam psalmy o miłości
.