Wieszcz i jego Świątynia
To pomnik Poezji... Nie pomnik!
Świątynia ogromna powstała!
I wkrótce herosi niezłomni
nadciągną po drogach i ścieżkach,
by Bogu hymn śpiewać na chwałę!
...Na próżno, bo Bóg tu nie mieszka...
Gmach wielki góruje nad światem,
strop wsparty o jońskie kolumny.
Przybywaj, Kaliope! Erato!
Wieszcz snuje rycerski poemat,
brzmi głos patriotyczny i dumny!
...I tylko natchnienia w nim nie ma...
A tymczasem poezja zaćwierkała w lesie,
po pożółkłych liściach zabębniła deszczem
namiętnie wtęskniła się w jesień,
niepomna, co jutro przyniesie,
i ziemią zapachniała, i jeszcze... i jeszcze...
A tymczasem po świecie na zew jej stukrotny
okrągliły się biodra i piersi dziewczęce,
i w życia galopie zawrotnym
gnał jeleń, i pełzał żółw błotny,
zając kicał i ludzie się brali za ręce.
Wieszcz znowu w swą lutnię przydzwonił
(strach zawisł nad białym papierem)
i wawrzyn mu wyrósł na skroni,
gdy zagrzmiał spiżowym swym Słowem!
I muzy ustawił w dwuszereg,
niech idą Ojczyznę ratować...