Sonet jesienny
Daj Boże się zagubić, rozszumieć się w lesie,
Utonąć w głośnej ciszy i się w szmer rozpływać,
Zanim liście, co szumią zimny wiatr pozrywa,
Póki jeszcze się śmieje, a nie płacze jesień.
Już nadchodzi listopad. Deszcze nam przyniesie,
Resztki trawy pokryje szronu mgiełka siwa
I dolina, co jeszcze przyjazna i żywa
Umrze, zaśnie, zastygnie... Żyć jej już nie chce się.
Daj Boże odejść razem z stygnącą jesienią,
Zatrzymać się nareszcie w oszalałym pędzie,
Razem z żukiem ostatnim ukryć się pod ziemią
I nie być. Albo raczej być nigdzie i wszędzie,
Wtopić się w dąb wiekowy, w poskręcaną sosnę...
I daj Boże się znowu odrodzić na wiosnę!