Mucha na szkle
Twojego milczenia
A było tak dobrze
Stokrotki zuchwale prężyły łodygi
W tęsknocie za słońcem
Drzewa powoli tańczyły
W rytmie śpiewu ptaków
Zapadł zmierzch
I cisza stała się niemal bolesna
Z zachwytem przeglądałam się
W twoich powiekach
W zębach trzymając spokojny sen
Teraz chucham na szybę i czekam
Spoglądam przez okno i wiem
Dlaczego ty nie masz odwagi
Otworzyć przede mną drzwi
Odchodzisz bez cienia powagi
Zrzucając kamienie na ćmy
Dlaczego ode mnie uciekasz
Zabierasz ze sobą sen
Wrócisz lecz ja już nie czekam
Zastygam jak mucha na szkle