Na płocie utkanym z babiego lata
na rzęsach błyszczących
od płaczu czy śmiechu?
ptak przysiadł
czeka
w zaparowanych wiadomościach
bezwstydność i trwoga
naga wyciągam ręce
za ramiona cię chwytam
znikasz
powoli wymazuję wszystkie słowa
litera po literze
przecinek po przecinku
serce
gdy wymazuję serce
płoną mi ręce
zdjęcia pod kocem
z wyrzutów sumienia
ukrywam
znikam
nie szukaj mnie
na drzewie niespełnionych obietnic
ptak prostuje skrzydła
leci
jak najdalej od brazylijskiego słońca
jak najdalej od piekła w oczach
przypalonymi skrzydłami
odgania cię ode mnie
błękitne pióro spada
na zroszoną trawę
w słońcu lśniący napis
żegnaj