Górskie ostrzeżenie
Widok podziwiam
Nagle jakaś siła mnie wzywa
Coś ściąga mnie ze szlaku
W gęstwinę drzew nie przetartą
Mgła nadeszła
Kolor ma mleka
A gęsta jest tak okropnie
Że drogę gubię i błądzę
Słyszę łamane gałęzie
Staję...
Słucham i nie drgnę
Mrużę oczy by lepiej widzieć
Przez mgły obłoki
Co za mną idzie
Z mgły się wyłania
Postać czarnego Pana
Poroże jelenia na głowie
Płaszcz długi, oczy czerwone
U boku jego dostrzegam
Coś na kształt psa wielkiego
Ślepia ten ma niebieskie
I poroże tak samo piękne
łypie spode łba na mnie
kły pokazuje szkaradne
Wtem...
Budzę się zalany potem
Drgnąć się dalej boję
Przed oczami dalej wizja senna
Czerwone oczy tego stworzenia
Pod plecami deski schroniska
Nade mną mrok, świt nie zawitał
Tym razem góry odpuszczę
Słyszałem opowieści już różne
Rano popytam, czegoś się dowiem
Może sen ostrzeżeniem był
Nie wrogiem
Wydarzyło się to na prawdę
Choć lat sporo minęło
Nie raz chodziłem jeszcze
Po szczytach Beskidów jesienią
Nigdy więcej nie spotkałem tego
Co nocy tamtej
Nawiedziło mnie śniącego
Po latach domyślam się
Czym była ta postać
I zwierz u jego boku
Sens tego snu
Jednak każdy znajdzie swój