Pod taflą codzienności
Pośród szumu wielkich miast
Szukam Siebie, w środku tylu kłamstw
Niedomówień, słów rzuconych na wiatr
W wielkim świecie, gdzie miłość upadła
Liczą się tylko pieniądze, seks i władza
Chłopcy chwalą się nowym autem
Plikiem pieniędzy, drogim zegarkiem
Dziewczyny sprzedają się swoim ciałem
Na OF, Tinderze i Instagramie
To wszystko jest jak gruba tafla lodu
Nie sposób, przebić się przez nią od spodu
Bo nie mam rolexa, ni drogiego auta
Nie wglądam jak model z reklam kleina
Bo zanim założyłem dzisiejszą maskę
Pokazałem światu kim jestem na prawdę
Nie myśląc o tym, że bycie sobą
Może być najgorszą możliwą drogą
Tonę pod tym lodem, łapczywie chwytam oddech
Walczę...
Ale walczę o to w co zawsze marzyłem
Uderzam pięścią w lodową pokrywę
W grubą warstwę codzienności szarej
Kolejną różą, podarowaną na mieście
Przypadkowej dziewczynie spotkanej w metrze
Kolejnym, krótkim romantycznym wierszem
Kolejnym dniem, w którym nie zatraciłem siebie
Szukam Ciebie, w świecie szarym
Któremu daleko jest do ideału
Szukam Ciebie, nieidealnej
Która pod tym samym lodem
Też czuje
Że w tym dziwnym świecie
Codziennie tonie