Jej portret
Blada i zlękniona.
Ze sztucznym uśmiechem na twarzy.
Przestraszone oczy,
jak u młodej sarny,
spoglądają nieufnie.
Myśli ułożone starannie,
upięte mocno w sztywny kok.
Nie wymknie się żaden nieprzyzwoity kosmyk.
A przecież rozkoszny dreszcz mógłby sfalować te ogniste włosy.
Pod dotykiem ...
rozsypałyby się kaskadą płomieni.
Lecz nawet iskra nie błyśnie w tym zimnym spojrzeniu.
Na pokaz wystawiona grzeczność.
Milczenie karminowych warg.
Przypudrowane żądze.
Jest gdzieś komnata pełna uczuć
i opadły z ramion koronkowy peniuar.
Są rozwiązane tasiemki,
urwane guziki.
I rozpięta klamra ...
... uwolnionych ciał.