Nie umiera ...
jak wosk, z tej świecy przy kolacji.
Pamiętasz ciepły płomień?
Wyostrzone mam rysy, jak zmysł przetrwania.
Niech nie będzie pogrzebu tej miłości.
Jeszcze powalczę, w chwili ostatniej, o życie
tego, co we mnie dla ciebie.
Nieobecne spojrzenie i szklistość moich oczu.
Szklistość i brzdęk kryształu, pełnego czerwieni, przy ustach,
co słowa dziś rzekną ostatnie.
Dźwięki z utraconą melodią.
Wciąż słyszę muzykę pierwszego wieczoru,
rozedrganą strunę serca.
Podaję rękę światu, co obok się zjawia w duchowej poświacie,
jak tobie kiedyś, pod niebem ciemnych pragnień.
Już tylko spokój i wieczna tęsknota.
Śmierć maluje mi paznokcie.
Lecz ty - zapamiętaj tylko te palce,
które twarzy twej dotykały z czułością.
Chłodnieję, sinieję jak obłok łez pełen.
Lecz ty - zapamiętaj tylko ten deszcz pełen rozkoszy.
Zapamiętaj! Pamiętaj, gdy świadomość moja przeminie,
pod opadłą powieką.
W płytkości oddechu serce zatrzyma się,
by trwać w nieskończoności mych uczuć.
Ciszą mówić będę o ukochaniu.